Jak zgubiłem wypłatę :)

Chociaż umówiłem się z Josephem na 15:00, to jednak najpierw pojechałem do domu. Pomyślałem sobie, że dam im trochę czasu na wykonanie tego zlecenia. Niech wiedzą, co to znaczy umówić się na konkretną godzinę, a potem to kompletnie zignorować.

Jak zaplanowałem, tak zrobiłem. Niestety HGQ znów dało dowód na to, jak bardzo przejmuje się moim losem tutaj. O 17:00 Joseph został sam na posterunku. W końcu dziś już się zaczął weekend, prawda?

Wziąłem kurdupla za fraki i zszedłem do księgowości. Tam się okazało, że wielce zapracowany Główny Obibok był na spotkaniu z jeszcze większym Leserem. Chciałbym wierzyć, że Arab tłumaczył Hindusowi jak się postępuje z klientem wg zasady “Klient ma zawsze rację”, ale to raczej było moje pobożne życzenie. Zastanawiałem się ile czasu dzisiaj stracę na czekanie. Forsa szczęścia nie daje, ale zdecydowanie ułatwia tutaj życie.

Główny Księgowy chyba jednak wcześniej zaczął spotkanie z CEO, bo w swoim biurze pojawił się raptem 10 minut później. Zaprosił mnie do siebie, otworzył kasę pancerną, a stamtąd wyciągnął grubą kopertę. Wyjął z niej banknoty, które potem przemielił przez maszynkę. Bank to jednak nie jest i jak się samemu nie sprawdzi, to spokojnego sumienia człowiek mieć nie będzie. Stosując odwieczną metodę na poślinione palce potwierdziłem wynik uzyskany za pomocą maszyny.
– Zgadza się – i pokwitowałem odbiór gotówki własnoręcznym podpisem. – Czy mógłby mi Pan wyjaśnić, jak to się stało, że znów nie dało rady przelać pieniędzy na moje konto?
– A wiem, to całkiem zabawne. Pański numer konta dopiero wczoraj został nam przekazany. Bo widzi Pan, to musi zostać zatwierdzone przez X i Y, zweryfikowane przez Z i dopiero trafia na moje biurko. To bardzo czasochłonna procedura. Ale miejmy nadzieję, następną wypłatę otrzyma Pan już przelewem.
– OK.
Cóż mogłem innego powiedzieć? że mi bzdury wciska? dostał w końcu mój numer konta, bo wczoraj wieczorem dałem go Josephowi. Nie pytałem się, co się stało z tym numerem, który dostali 6 tygodni temu, po co? jeszcze by wyszło, że bałagan tam mają? 😉

Jak się patrzy na dział księgowości HGQ to aż dziw bierze, że oni cokolwiek mogą tam znaleźć. Technika XXI wieku jeszcze tam nie dotarła, tego jestem pewien. Komputery pamiętają jeszcze czasy, kiedy chodziłem do szkoły średniej, czyli lekko dwadzieścia lat temu.

Zajrzałem jeszcze do Josepha. Nie lubią mnie w HGQ, bo za dużo od nich wymagam, ale by nie wychodzić na zimnego drania, zawsze mówię im dzień dobry i do widzenia. Prywatne urazy trzeba zachować dla siebie, klasę trzeba mieć, prawda? nawet jak kosztuje mnie to sporo zdrowia psychicznego.

Wrzuciłem kopertę z wypłatą do plecaka i odjechałem do domu.

O 19:07 dostałem SMSa tej treści: You dropped your letter outside the building. I’ll keep it for now. Joseph (Upuścił pan swoją kopertę przed budynkiem. Zabrałem ją ze sobą).
O co mu chodzi?
jaka koperta?
jaki list?
co on bredzi?
ja [cenzura]!!!!! Wypłatę zgubiłem!!!!!
Bliski zawału serca biegnę do salonu.
Ciśnienie krwi sięgnęło już pewnie 300 uderzeń na minutę.
Rozsuwam kieszeń plecaka, szperam po omacku.
Z tego wszystkiego to nie zauważyłem, że nie włączyłem światła w pokoju.
Macam… uff, jest.
Ale co to za koperta? co ja mogłem zgubić?
Dzwonię do Jojo, ale ten nie odbiera. SMSa jednak odczytał, bo przysłał takową odpowiedź: Oh, it’s Edward or the driver who dropped it. They’re supposed to bring it to Al-Saad. I’m sorry. (To pewnie E. albo kierowca zgubili go. Mieli go zawieźć do pana. Przepraszam za kłopot).

Hmmm, wszystkie listy jakie do mnie przychodzą są opatrzone stemplem Confidential. Jak jeszcze raz Omar mi powie, że tutaj firma chodzi jak w zegarku i można im powierzyć swoje życie, to mu uścisnę dłonie i wręczę “Złote Usta” za mistrzostwo świata w “kitowaniu” 😀

This entry was posted in praca and tagged .