Cały Katar czyta po polsku

Ponad 10 lat temu ruszył program “Cała Polska czyta dzieciom”. Nie mam własnych pociech, a chrześniaczki widuję od wielkiego dzwonu, więc nawet jako ojciec chrzestny się nie sprawdzam. Może kiedyś nadrobię, bo przecież wszystkie dzieci są nasze 😉

W Australii trochę inaczej to wyglądało. Po wielu latach zrozumiałem ideę czytania nagłos.
Czytania nagłos w obcym języku.
– … bo przecież inni to bzdury opowiadają
– … bo ja to mam taką fajną wymowę, akcentu nie słychać w ogóle
– … bo zdolniacha ze mnie

ale gdy przychodzi do czytania nagłos czy mówienia, to człowiekowi słowa kołkiem w gardle stają. Rozmowa jest sztuczna. Nie ma żadnej linii melodycznej. Nie ma żadnych uczuć, żadnego zaangażowania. I właśnie dlatego z pomocą głośnego czytania człowiek pozbywa się tej sztuczności. A jeśli można czytać w obecności osób trzecich to już w ogóle jest super.

Najważniejsze jest by zacząć. Trzeba przełamać w sobie tę barierę wstydu. Najgorzej jest, gdy zależy nam by wypaść dobrze. Ten czynnik zawsze decyduje o niepowodzeniu i dlatego jak najszybciej należałoby o nim zapomnieć. Wtedy wszystko idzie jak po maśle. Z każdą kolejną próbą nabieramy pewności, płynności, mamy przyjemność w tym co robimy, a uśmiech słuchaczy jest wtedy bezcenny.

Mnie pomogło, ale … pojawił się nowy problem. Tak bardzo oswoiłem się z językiem angielskim, że zaczął on wypierać z mojej głowy język ojczysty. Przeraziłem się, gdy raz na zajęciach chciałem coś powiedzieć po polsku, a tu nagle z moich ust płynie mowa Szekspira.
Co jest grane? Przecież tak nie może być.
Miałem tylko podciągnąć swój angielski, a nie pozbywać się polskiego.
W rozmowach telefonicznych coraz dłużej dobieram polskie słowa, a to niechybny znak, że czas “ratować” mowę ojczystą.
Do czytania najbardziej by się przydała literatura piękna.
Ale skąd taką wziąć na pustyni? Internet pełen jest nowomowy, a ja chciałbym wciąż mówić i pisać pięknie po polsku.

Cuda zdarzają się jednak i w Katarze.
Koleżanka
zapragnęła przewietrzyć swoją domową bibliotekę. Wysłała więc zapytanie do swoich przyjaciół i znajomych z okolic Corniche, czy nie chcieliby zapoznać się z najnowszą literaturą. Przypadkiem i ja znalazłem się na tej liście 😉
Godzinę zajęło mi przejrzenie, co to były za pozycje.
Większość tytułów zainteresowała mnie. Wysłałem swoją ofertę.
Niestety znawczyni literatury XX wieku ubiegła mnie i dwa rodzynki umknęły z całego zestawu.
Uznałem, że nie ma na co czekać. Biorę wszystko. A co? 🙂
Tu już nie chodzi oto, że zaszalałem. Przecież przez dwa lata tego nie przeczytam (przy obecnym tempie połykania książek). Język ojczysty to zbyt poważna sprawa, by zaniedbać go na obczyźnie.

Dalej poszło jak z płatka.
No prawie. Bo przekonałem się dlaczego nie wolno jeździć w piątkowe przedpołudnie (tak koło 11:30) w rejonach meczetów.
Wyznawcy Allaha mają za nic bezbożników (czyt. nie-muzułmanów) i parkują na środku autostrad, byleby tylko pognać na modły. W końcu powinienem był wiedzieć, że o tej porze rozsądny człowiek nie rusza się z domu – ale te książki to była pokusa nie do odparcia.

Książki stoją już na półce i czekają na swoją kolej.
Na pierwszy ogień poszła “W jego dłoniach” autorstwa Bleu. Zdecydowanie odradzam, gdy ktoś jest przeciwny seksizmowi, a na pewno nie do czytania dzieciom na dobranoc 🙂

To co? czytamy? 😉

3 thoughts on “Cały Katar czyta po polsku

  1. Czytaj, czytaj, przeczytasz szybko, one sa dosyc latwe do czytania 🙂

    A poza tym ja juz sie zaopatruje na kolejna partie, wiec yalla, habibi!

  2. A “W jego dloniach” rzeczywiscie zupelnie nie dla dzieci…. 😉 cenzura katarska tez by jej nie puscila

Comments are closed.