5:00
Nie ma lekko w Katarze. Nie pośpi się do południa. Jakiś nadgorliwiec już od rana próbuje wykopać skarb koło naszego bloku i z uporem maniaka grzebie koparką w ziemi, czym doprowadza lokatorów do białej gorączki.
8:00
Mimo że już czas ruszyć się z domu ja dalej siedzę i czekam na robotników. Obiecali dzisiaj przyjść i co?
Spokojnie chłopie, dopiero 8 rano 🙂 Przynajmniej posprzątasz chatę sobie.
Skończyło się na pobożnych życzeniach. Gdy byłem w połowie zamiatania, wparował do mnie Tony. Zdecydował się na trzy ostatnie dni turnieju tenisowego, czwartek (ćwierćfinały), piątek (półfinały) i sobotę (finały). Po co ja mu to obiecałem? a jak nie będzie już tych biletów? jego syn będzie zawiedziony. Pozytywne myślenie to moja silna strona, prawda? 🙂
Dziewiąta przeszła, dziesiąta też. O jedenastej zaszedł John.
– Wymienili pompę 🙂
Będą teraz robić próbny rozruch i odetną mi wodę na kilka godzin. Ja wszystko rozumiem, to podniecenie, tę troskę o mnie, ale coś tu się nie zgadza. Czemu tę wiadomość przyniósł mi sąsiad, a nie robotnicy? Czemu nikt nie pofatygował się, by poinformować lokatorów z naszego pionu, że nie będzie dostawy wody? niedopatrzenie czy jednak kolejny dowód na brak profesjonalizmu?
W południe przydreptał Joseph i Eduardo, by obwieścić mi, że już wszystko w porządku. I ja się z tego cieszę, że oni tacy zaangażowani są, ale tutaj, w Katarze, naprawdę pewne rzeczy wykonuje się w trochę odwrotnej kolejności niż by sugerowała logika.
Ach, jak cudownie wziąć prysznic, czuć jak woda masuje Twoje plecy. Oczywiście nie ma porównania, gdy jest się masowanym przez najbliższą osobę, ale cóż można innego zrobić, gdy nie ma jej w pobliżu?
14:00
I po radości – już się nacieszyłem normalnym ciśnieniem w rurach. Teraz mam kolejny kłopot. Siadłem sobie na chwilę na tronie, a jak wstałem to musiałem wyskoczyć z gatek. Całe mokre były. Wyszła kolejna niedoróbka. Woda mi cieknie z zaworów odcinających.
Hahaha,
Niech nikt nie zaprzecza, że nie przypomina to motywów z serialu “Alternatywy 4”
16:00
Minuty upływają jak szalone, a ja wciąż nie pojechałem po bilety. Głupio mi znowu prosić Reya. “Uderzam” więc do Keitha. Deklarował, że w każdej chwili mógłby mi pomóc. Schodzę, pukam, walę (to chyba TV ryczy jak szalone). W końcu Keith usłyszał 🙂 Coś stękam pod nosem, że może…, czy ewentualnie …, a on mnie wypycha z mieszkania, zamyka drzwi na klucz i wali prostu z mostu
– „No probs”, to gdzie jedziemy? 🙂 – tacy ludzie to złoto, choć zadbać wokół siebie dziadzio nie potrafi.
17:30
Mam, mam, naprawdę mam bilety na trzy ostatnie dni turnieju tenisowego w Doha. Federer, Nadal, Murray, Roddick, a także nasza eksportowa para Matka z Frytką. I to wszystko na żywo za … uwaga, uwaga 60PLN (30AUD). Tenis nie jest jeszcze popularny w Katarze, więc promują go jak można.
21:00
Kolejny dzień przeleciał mi przez palce, a ja wciąż nie postawiłem serwera WWW.
Dobranoc Państwu.