Piknik na pustyni cz-2

Skoro obiecałem to piszę jak było na pikniku.

Amer (jeden z naszych studentów) powiedział, że jeden z nich odbierze nas spod Villaggio o 15:00. O dziwo, Mohammed (zwany przez nas hippisem, bo ma długie włosy) spóźnił się raptem 5 minut, a trzeba powiedzieć, że o tej porze to jest początek szału zakupowego w Doha. Wszystkie parkingi blokują się błyskawicznie. Hippi podjechał po nas białą Toyotą Land Cruiserem. To taki dziadowski samochodzik na pustynię 😉 wszyscy go tutaj mają 🙂 Po drodze pojechaliśmy jeszcze po Mohammeda (zwanego przez nas Kamelem, bo handluje wielbłądami). Chłopaki nie szaleli na drodze z nami na pokładzie , skromne 140km/h wystarczyło jednak, że i tak mieliśmy pietra jak się patrzy 😀

Profilaktycznie zabrałem wałówkę ze sobą, ale okazało się, że niepotrzebnie. Dzieciaki zatrzymały się i nakupiły żarcia dla całej armii. Ja bym tego nie zjadł przez miesiąc. Już w drodze uraczyli mnie chipsami i Barbicanem. Powiedziałem, że nie będę pił alkoholu, ale oni się tylko zaśmiali. Byłem tak przejęty wycieczką, że zupełnie nie skojarzyłem, że nawet gdyby chcieli to i tak nikt by im alkoholu nie sprzedał, a po drugie i chyba najważniejsze, Islam im tego zabrania. Ale już wiem, czym się będę raczył w upalne dni. Barbican to piwko bezalkoholowe, o smaku, który bardzo mi pasuje – nie ma goryczki. Dzisiaj rano w sklepie odkryłem, że wiele jest smaków (malinowy, cytrynowy, truskawkowy, morelowy 😉 )
Continue reading »

Jak zgubiłem wypłatę :)

Chociaż umówiłem się z Josephem na 15:00, to jednak najpierw pojechałem do domu. Pomyślałem sobie, że dam im trochę czasu na wykonanie tego zlecenia. Niech wiedzą, co to znaczy umówić się na konkretną godzinę, a potem to kompletnie zignorować.

Jak zaplanowałem, tak zrobiłem. Niestety HGQ znów dało dowód na to, jak bardzo przejmuje się moim losem tutaj. O 17:00 Joseph został sam na posterunku. W końcu dziś już się zaczął weekend, prawda?

Wziąłem kurdupla za fraki i zszedłem do księgowości. Tam się okazało, że wielce zapracowany Główny Obibok był na spotkaniu z jeszcze większym Leserem. Chciałbym wierzyć, że Arab tłumaczył Hindusowi jak się postępuje z klientem wg zasady “Klient ma zawsze rację”, ale to raczej było moje pobożne życzenie. Zastanawiałem się ile czasu dzisiaj stracę na czekanie. Forsa szczęścia nie daje, ale zdecydowanie ułatwia tutaj życie. Continue reading »

Do trzech razy sztuka

Zadzwoniono do mnie z firmy z prośbą, bym przyjechał odebrać pieniądze, znaczy się pensję. Co takiego muszę zrobić, by oni zaczęli to robić tak jak należy, czyli stosować zwykły przelew bankowy?

Za pierwszym razem nie było konta w banku, więc to niedopatrzenie można im wybaczyć 😉
Za drugim razem usłyszałem, że problemy bankowe stanęły im na drodze – zlecenie nie mogło być zrealizowane czy coś takiego, bo system nawalał. Koledzy “szmalec” dostali, ja nie 🙂
Za trzecim razem, czyli dzisiaj powodem był … brak numeru mojego konta. Normalnie myśląca osoba podniosłaby słuchawkę i wykręciła numer do mnie, a potem poprosiła o brakujące dane bankowe. W HGQ każda operacja wieloetapowa to wyzwanie na miarę lotu na Marsa. Udało im się aż zrealizować dwa kroki z tej trójstopniowej procedury. Mówi się trudno, ważne, że płacą.
Continue reading »

Zaszalałem :)

Od 22 lutego trwa oficjalny audyt. Wszyscy w firmie mają “sraczkę”, bo przyjechał jakiś “szperacz”, a ja to biorę na spokojnie. Zastanawiam się skąd taka zmiana. Może dlatego, że jak widzę, co robię, by się udała wizytacja w naszym ośrodku w Ras Laffan, to mnie pusty śmiech ogarnia. Uzupełniamy brakujące arkusze egzaminacyjne w tempie w jakiej bezpieka paliła dokumenty o swoich śledztwach. Ja [cenzura], co to za fikcja jest? na szczęście to nie mój problem.

Moją głowę bardziej zaprząta sprawa XXX.
Continue reading »