Villaggio

Powoli zaczynam stawać się miejscowym obywatelem, bo … na wycieczkę wybrałem się do Centrum Handlowego. Czasami jednak trzeba posmakować stylu życia tubylców. W każdy piątkowy poranek jestem w tym centrum handlowym, ale odwiedzam tylko “Kafara”. Niestety CH “Villaggio” rano nie tętni życiem, więc postanowiłem sprawdzić jak jest w te dni, gdy na parkingu nie można znaleźć miejsca dla roweru, o samochodzie nie wspominając.

CH “Villaggio” znajduje się między “Hyatt Plaza” (a jakże, również duże CH) a “Sport City” (kompleks obiektów sportowych). Elewacje zewnętrzne nikogo nie powalą na kolana, zaś wnętrze … prawdopodobnie już tak. Jeżeli pamiętacie mój pierwszy zachwyt, to wciąż jestem pełen podziwu dla tego miejsca. Arabowie mają swoje zachcianki i w takich miejscach widać jak wiele pieniędzy na to przeznaczają.

Zaraz na wejściu odczuwamy przyjemny chłodek, ale nie mróz, tak jak w CCD (City Centre Doha). Usta nam się otwierają, gdy widzimy miniaturowy Canalazzo (znaczy się wenecki Canal Grande), ale jednak na tyle duży, by mogły na nim żeglować gondole.

Wenecja? Nie! To "Villaggio" w Doha :)

Wenecja? Nie! To "Villaggio" w Doha 🙂


Continue reading »

Nieprzekonany

Siedzi sobie człowiek za biurkiem i czeka na kwiat miejscowej młodzieży. Po kilkunastu tygodniach pracy powinien już jednak wiedzieć, że o czasie nie ma po co przychodzić, gdyż pierwszy dzień tygodnia, a szczególnie pierwsze dwie godziny, to dla Arabów jak zawsze powrót z wakacji. Zjeżdżają się, może i o czasie, ale przecież tak wiele dzieje się w ich życiu pozaszkolnym, że zanim doczłapią w swych ciężkich butach do sali wykładowej (aż 30 metrów od parkingu) mija co najmniej 10 minut.

Pierwszy wszedł Mohammed (ten najbardziej praktykujący Arab) i wręczył mu cztery broszurki na temat Islamu. Wykładowca przyjął je, podziękował, a w duszy pojawił się wewnętrzny niepokój. Mohammed nie dał się zbyć tymi uprzejmościami i nakazał lekturę od razu. Trener nie czekając na wybuch złości otworzył pierwszą z książeczek. Już miał się zagłębić w lekturę tej poważnej pozycji, gdy z opresji wybawił go tłumek rozgadanej młodzieży.

Zajęcia jak zajęcia. Nic specjalnego. Nauczycielowi udało się przykuć uwagę każdego z nich na minutę, co dało raptem 9 minut. Resztę czasu niestety musiał poświęcić na rzeczy mało związane z wykładem. I pewnie nie warto byłoby o tym wspominać, gdyby nie pewne zdarzenie.

Wykładowca chciał krzyknąć  – KUBEŁ, ale ugryzł się w język, bo być może zostałoby to odebrane jako zniewaga, a przecież chodziło mu o to, by wreszcie zamilkli. Żartów nie było końca, aż tu nagle …
Continue reading »

Poczucie humoru wg pośrednika

Nasz przeuroczy pośrednik, pan Omar, charakteryzuje się bardzo specyficznym poczuciem humoru. Potrafił mnie wysłać na badanie RTG, profilaktycznie przeciw gruźlicy, oczywiście za moje pieniądze, ale od początku wiedział, że zamieszanie z prątkami Kocha to był błąd w sztuce lekarskiej.

Ostatnio doszedł do wniosku, że warto by uporządkować nasze miejsca parkingowe, i skoro nie dajemy rady dogadać się między sobą, to on nam pokaże, że pod klatką znajdzie się 15 miejsc parkingowych. Jak pomyślał, tak też kazał zrobić swoim popychlom.
Filipińczycy są za cwani by bawić się takimi głupotami, Sudańczyk jest zbyt dumny, więc uradzili, że wyślą Hindusa. Ten zaś bez wyraźnych wskazówek zrobił to po swojemu. Żółtą taśmą samoprzylepną porobił krzyżyki na parkingu i uznał całą sprawę za załatwioną.
Jakież było zdziwienie Omara, gdy przypadkiem zobaczył jaki wciąż panuje bałagan na parkingu. Nie namyślając się długo, pomierzył, pomierzył i … wyszło mu 15 miejsc.
To aż o 4 więcej niż wychodziło lokatorom, ale być może oni są bardziej rozrzutni i potrzebują więcej miejsca dla swoich aut.
Ja mam lokal numer 15, więc moje miejsce wypadło przy …, no właśnie nie wiem gdzie. Wiem, gdzie powieszono tabliczkę, ale gdzie jest to miejsce parkingowe, to chyba wie tylko Omar i Hindus.

Oznaczenie miejsca parkingowego jest, ale jego samego już nie ma :D

Oznaczenie miejsca parkingowego jest, ale jego samego już nie ma 😀

Continue reading »

Jak zostałem Beduinem?

Wiem, że dzisiaj jest Prima – Aprilis, ale w pracy wcale nie jest mi do śmiechu. Chłopaki nawet palcem nie kiwnęli przy mojej papierkowej robocie, bo podobno “… Wojciech, Ty i tak to zrobisz w 5 minut“.
Dziękuję bardzo za takie uznanie. Nie było mnie tydzień, a oni mi podrzucili jeszcze zaległe raporty za ostatnie trzy miesiące. Ciekawe czemu zawsze przypominają im się takie rzeczy jak ja nie mam czasu? 😀

Jednego nauczyłem się w Katarze. Nie przejmować się tym, że coś nie zostało zrobione na czas, a przynajmniej wiedzieć, co można sobie odpuścić. Efekt? Mam co raz lepszy kontakt ze studentami. To było zanim poleciałem do Polski, ale dziś znalazłem chwilę na obrobienie zdjęć z sesji fotograficznej.

Pewnego dnia nie dało się pracować ze studentami. Mieli swój słaby dzień. Z reguły tak jest codziennie, ale tego dnia nikomu nawet na 5 minut nie “zaskoczył zapłon” i szare komórki pozostawały w spoczynku przez pięć godzin zegarowych. W takim momencie dzieciaki trzeba czymś zająć, np. pokazać im aparat fotograficzny, a jeszcze lepiej zacząć im robić zdjęcia. Do tej pory zawsze to działało. Tym razem i ja wziąłem udział w zabawie.

Chustę składamy w trójkąt, narzucamy ją na czoło, a powstałe końce rolujemy ...

Chustę składamy w trójkąt, narzucamy ją na czoło, a powstałe końce rolujemy ...

Continue reading »