Internetowe frustracje

Wczoraj przybyła do Kataru Sam (osoba, która wysłała mnie na pustynię). Wiązaliśmy z jej przyjazdem wielkie nadzieje. Dziś o 15:30 czyli zaraz po pracy umówiliśmy się na kawę. Przybyło 12 osób.

Była też Dżina – podobno przedstawicielka HG w Katarze, jest od 4 lat w Doha,  a jakoś nie było okazji jej poznać – podobno czuwa nad prawidłowością wszystkich spraw administracyjnych na linii Doha – Melbourne. Jeśli to, co dzieje się z nami, to efekt jej pracy, to sądzę (a koledzy myślą podobnie), że kobita ma od 4 lat nieustające wakacje – niektórzy to potrafią się ustawić 😉
Continue reading »

Bank – podejście numer 2

W sobotę, już o 6:00 rano chłopaki z budowy ruszyli z kopyta. K[cen…zura]ć, człowiek ma wolne, a oni akurat w ten dzień muszą jechać młotami pneumatycznymi. Nie dało się spać, po prostu nie dało. Stukali tak do 15:00, więc do teraz boli mnie głowa od tego jednostajnego hałasu dochodzącego z dworu.

O 8:30 poleciałem do banku założyć w końcu konto. Wbiegam, a tam tłum ludzi. No pięknie, pewnie stracę ze 3 godziny w tej kolejce. Okazało się jednak, że do Obsługi Klienta nie było nikogo. Numerki tak szybko się zmieniają, że nim się zorientowałem, gdzie mam podejść, już mnie ktoś podsiadł. Stanąłem grzecznie nad klientem i miło poprosiłem pana, by się usunął, bo teraz moja kolej. Widać gość przeczytał w moich oczach dokładnie o co mi chodzi. [Cenzura nie pozwala mi na zacytowanie tych słów, sami się domyślcie ;)]
Continue reading »

Wielki dzień w Ras Laffan

Dziś jest ten wielki dzień. Moja pierwsza wizyta w Ras Laffan Industrial City. Przeglądając strony internetowe Qatar Petroleum, wywnioskowałem na podstawie umieszczanych tam zdjęć, że miejsce to przypomina naszą polską Petrochemię w Płocku. Jak będzie w rzeczywistości przekonam się za godzinę, bo tyle czasu podobno zajmuje dojazd na miejsce.

Pobudka o 4:30. Nastawiłem sobie trzy budziki, by przypadkiem nie zaspać. Wszystkie trzy zadzwoniły. Wszystkie trzy uśpiłem. Ale przy powtórce już się podniosłem z wyrka. Lekko zaspany usiadłem tam, gdzie się zwykle z rana siada.
Continue reading »

Kolejny wpis w telegraficznym skrócie

– łowienie ryb
Henry i James organizują wypad na ryby w najbliższy piątek lub sobotę. Może ktoś z Was jest chętny? ja nie kumam tych zawodów, więc grzecznie acz stanowczo odmówiłem

– Ras Laffan
jakiś chudzielec pod koniec dnia przyjechał do RAA i wraz z Mohammedem oświadczyli mi, że jutro jadę do Ras Laffan

– list i umowa
Joseph przysłał mi wczoraj SMSa, że mogę odebrać zaświadczenie do banku w sprawie otwarcia konta. A ja się pytam. Jak mam się tam dostać? Na piechotę? Kiedy do tych ludzi dotrze, że nie mam jeszcze auta, a proszenie o przysługę kolegów staje się już męczące.

Keith to jednak złoty człowiek. Znów mnie podwiózł bez mrugnięcia oka.

List jak list, ale w biurze czekała na mnie niespodzianka. Przygotowaną w końcu ostateczną umowę dla mnie. Pięć minut czytania, dziesięć analizowania, za i przeciw.
Raz kozie śmierć. Niech będzie moja strata.
Zgodziłem się na przedstawione warunki składając podpis na umowie.

Chyba kompletnie oszalałem. Umowa jest bezterminową czyli na okres ważności wizy.
5 lat – sam w to nie wierzę 😀

– bank
po powrocie do domu lecę prosto do banku.
I co? i dupa. Zamknięte.
W pierwszej chwili myślałem, że za wcześnie przyszedłem.
A skądże znowu.
Leserzy pracują między 7:30 a 13:00.
Albo jutro mnie ktoś wysadzi w centrum albo czekam do soboty.
Witamy w kraju arabskim 😀

– Skype
uruchomiłem drugiego laptopa – jest też kamerka, więc video konferencje mile widziane 🙂

Czyli jak powiem do zobaczenia, to od dziś jest w tym trochę prawdy 😉