Nadeszły posiłki

Przeogromna radość zapanowała w naszym ośrodku, a przynajmniej w moim sercu. Przyjechało dwu nowych wykładowców. Biała rasa rośnie w siłę. Nie wiem jak to będzie w rzeczywistości, ale pojawiła się kolejna okazja na wprowadzanie, drobnych, ale właściwych zmian w sposobie szkolenia. Arabskie lenistwo będzie musiało ustąpić zwykłej codziennej pracy.

Victora już wcześniej poznałem, jak tydzień temu byłem w RAA. Glen przedstawił mi go, jako swojego kolegę z czasów, gdy obaj pracowali w Arabii Saudyjskiej. Victor, jak każdy Anglik, ma zadarty nos i patrzy na wszystkich z góry (znaczy czuje się lepszy od nas), ale zawsze lepszy angielski bufon on lenia Araba. Posadzono go na miejscu Sharmy. Miejmy nadzieję, że szybko zaaklimatyzuje się  w nowym miejscu. W końcu już parę ładnych lat jest na bliskim wschodzie. Ewidentnie przyjechał dorobić sobie do emerytury 🙂
Continue reading »

Mistrzowie zarządzania czasem

Zarządzanie firmą przypomina prowadzenie samochodu z pięcioma kierownicami. W firmie mam pięciu kierowników nade mną.  Wszyscy pracujemy dla jednej organizacji. Gdy pracujemy razem, to jeszcze jako tako wychodzi wychodzi ta współpraca, znaczy firma firma co prawda nie zyskuje, ale przynajmniej można spokojnie pracować.

Niestety kłopoty zaczynają się, gdy kierownicy rozjeżdżają się do swoich podległych posiadłości (czyt. ośrodki szkoleniowe odległe na tyle od Doha, że centrali nie chce się tam jeździć co roku z kontrolą – dla przypomnienia mówimy tutaj o odległościach mniejszych niż 100km). Zamiast uczyć i przygotowywać się do zajęć, musimy całą naszą uwagę skupiać na tym co robią nasi szefowie.
Continue reading »

Do QP z taką dyscypliną

Gdy ja ładowałem “akumulatorki” w Polsce, “tęgie głowy” wpadły na zajefajny pomysł, by wprowadzić trochę dyscypliny w naszym ośrodku szkoleniowym. Idę o zakład, że macał w tym palce Rey, który nie radził sobie z rozbrykaną hałastrą. Jako były sierżant Navy nie przywykł do takiego zachowania “podwładnych”. Jego żołnierskie metody nie skutkują. Ba, nawet pogarszają całą atmosferę w biurze. Ja i Tony stosujemy bardziej liberalne metody – odrobina nauki z dużą ilością zabawy i pogadanek sprawia, że nikt jeszcze nie skarżył się na nas, każdy się z nami wita po arabsku.

Ale do rzeczy. Dyscyplina dyscypliną, ale teraz przyszedł czas na egzekwowanie wspaniałomyślnej teorii zamordyzmu na i poza zajęciami. Przytoczę tylko najważniejsze punkty, bo całego regulaminu nie ma sensu przepisywać.

1. Zajęcia rozpoczynamy o czasie. Spóźnienia mają być odnotowywane z dokładnością co do minuty.
Ja mam pytanie – czemu z dokładnością do minuty, a nie do 5 minut czy do nawet do 5 sekund? Wymaganie czegoś co nie istnieje (mam na myśli punktualność) w świecie arabskim jest po prostu … (wstawcie sobie odpowiednie słowo). Czy jeżeli studenci przyjdą o czasie, ale zamiast posadzić cztery litery, zaczną się witać, czy wtedy też mam wpisywać spóźnienie? w końcu podczas “policzkowania” czy “noskowania” nasze dzieci są nieobecne 🙂
Continue reading »

Czemu oni są tak leniwi?

9:00
Nie wiem co mam zrobić z tymi leniwcami pospolitymi. Grupa 81 przechodzi samą siebie. Czyżby wyczuwali zbliżający się Ramadan? Ale przecież to dopiero za 4 miesiące 🙂 Są tak rozkojarzeni, że głowa mała. Znów zaatakowali mnie pytaniem gdzie jest podręcznik. Za każdym razem im mówię, że piszę go dopiero.
To skandal. Jak mamy się uczyć skoro nie mamy podręcznika?
Sęk w tym, że jakby był podręcznik, to by gadali gdzie jest streszczenie, które teraz im daję. Nie dogodzi się leserom. 🙂
Popełniłem niestety błąd. Coś mi się zdaje, że za dużo swobody im dałem i przestali mnie szanować. Cóż, trzeba będzie wprowadzić nowy “zamordyzm”. Nie lubię takich rozwiązań, ale nie dają mi innego wyjścia. Chyba że znajdę sobie inne miejsce, w którym mógłbym się realizować i rozwijać dalej. Ani trening, ani egzaminowanie nie przynoszą mi już żadnej satysfakcji. Cokolwiek zrobię, cokolwiek powiem przygotowany do zajęć czy nie, to i tak nie zostanie to docenione ani nawet zauważone. Boję się wpaść w minimalizm, bo potem będzie ciężko z tego wyjść.

Mam nadzieję, że to tylko chwilowe zmęczenie materiału. Trochę niewyspany chodzę, więc mało tolerancyjny jestem na tę miejscową głupotę. Continue reading »

Wielkanocna robota

Dla mnie Święta się już skończyły, a dla Was nawet się jeszcze nie zaczęły. Po raz pierwszy w życiu nie miałbym problemu, by wstać na rezurekcję. Dziś jednak o tej porze to ja śmigałem do pracy.

Pogoda fatalna do życia. W Doha było sucho, ale z każdym kilometrem dalej od miasta wzrastała wilgotność powietrza. Tuż przed Al-Khor było widać, że godzinę wcześniej musiała przejść tędy ulewa. Kałuże na drogach, kałuże na klombach, a powietrze tak gęste, że nie ma czym oddychać. Nic dziwnego, że cała poranna grupa na moich zajęciach była wielce rozkojarzona. Co prawda nie musi być fatalna pogoda, by studenci nic nie robili, albo robili wszystko prócz nauki, ale dziś byli wyjątkowo upierdliwi. To włączali klimatyzację, to ją wyłączali i otwierali okna, to łazili po sali. Nie sposób było nad nimi zapanować. Jednak w jednym są naprawdę dobrzy – w przepowiadaniu pogody. Continue reading »