W pracy Wayne chciał się dowiedzieć, czy pomagam Pepito. Potwierdziłem, bo co innego mogłem rzec. Pytałem się Filipińczyka dwa razy czy potrzebuje pomocy. Skoro dwa razy odmówił, to ja się nie będę narzucał. Podobno będzie mnie potrzebował jutro. Jak będzie, to się okaże. Już raz mnie chciał do pomocy, ale gdzieś przepadł, więc nie zawracam sobie tym głowy. Wie gdzie siedzę, zna numer wewnętrzny, siedzi w pokoju z Tonym, więc możliwości kontaktu ze mną są bardzo duże 🙂
Wczoraj położyłem się ok. 23:00 więc dziś chodziłem na rzęsach.
I bardzo dobrze, może się nauczę, żeby kłaść się spać po 21:00. Dobrze, że jeszcze tylko jeden dzień został do kolejnego weekendu.
Jutro wieczorkiem być może znów skoczę do Marriotta 🙂 Simon organizuje urodziny. Wybrał restaurację meksykańską. Być może i jest dobra, ale mnie się wydaje, że jemu bardziej zależy na poznaniu pracującej tam Azjatki. Tyle razy tam był i ani razu jej nie zaprosił. Gość ma 43 lata. Wysoki, sprawny, raczej przystojny jak na żołnierza, który służył w Iraku, a zabiera się do rzeczy jakby miał dziesięć lat, pryszczowatą twarz i nigdy tego w życiu nie robił.
PS.
Ponieważ dziś nie wydarzyło się absolutnie nic interesującego, o czym mógłbym podzielić się ze wszystkimi (o czym rozmawiałem z niektórymi z Was pozostanie moją słodką tajemnicą :p ), dlatego w końcu miałem czas na obrobienie fotek z pierwszego dnia pobytu (link do opowieści tutaj).