To jest nie fair :)

7:30
Dzisiaj miałem zajęcia z grupą, która w czwartek gościła mnie na drugim śniadaniu. Tak samo jak grupie 71, również im tj. 81 pozwoliłem korzystać z książek na egzaminie. Zabroniłem za to rozmawiać po arabsku. Oczywiście nie posłuchali mnie, ale i tak ambitnie walczyli do końca. Niestety to co zobaczyłem w pracach zaliczeniowych było żenujące. Zastanawiam się (ciekawe po co?) gdzie popełniłem błąd. Przeceniłem ich możliwości? Źle wyłożyłem materiał? Coś co każdy z Was pojąłby w 30 min, ja wykładałem przez 15 … godzin.
Przekazywana wiedza nie wyryła im się na stałe w mózgu. Może za rzadko z nimi robiłem powtórki? Nawet zajęcia praktyczne z nimi miałem. Każdemu pokazałem co i jak należy robić, upewniłem się czy aby na pewno zapamiętał i … dupa. Dziś wyszło, że nic nie weszło do pustej głowy.
Dla pewności pokazałem testy Toniemu – żeby nikt mi nie zarzucił, że skrzywdziłem ludzi. On się śmiał, ja płakałem.
Trudno, będę musiał jeszcze raz bawić się z tymi sympatycznymi Arabami. Wrzuciłbym parę testów na bloga, ale aż tak złośliwy to nie jestem 😉
Continue reading »

Audyt pierwsza klasa

Kolejny człowiek został obarczony obowiązkami egzaminatora. Tym razem spadło to na barki Toniego. Australijczykowi przypadła w udziale działka praktyczna. Szybkie szkolenie w dziedzinie BHP, pracy z H2S i pierwszej pomocy odbył w ostatnim tygodniu. Pracę zaczyna od następnej niedzieli, ale nikt nie kwapił się wyłuszczyć mu, o co tak naprawdę w tych egzaminach chodzi. Zadaniem naszym jest sprawdzanie wiedzy, ale w taki sposób, by nie zrobić krzywdy Arabom. Wydaje się to bardzo proste, ale tak naprawdę jest szalenie trudne, bo czasami jest brak odpowiedzi na pytanie, gdzie jesteś szkolony. Dopiero po tygodniu odważyłem się zadać pytanie, czy w ogóle jesteś szkolony. Dzięki temu posiadłem wiedzę, do której nie miałem prawa się nawet zbliżyć 😀

Trudno, stało się. Teraz muszę trzymać język za zębami, choć tak prawdę mówiąc nie wiem co z tym zrobić. Chyba zażądam podwyżki, bo nie będę w stanie znieść tego psychicznego obciążenia.
Continue reading »

Wojna filipińsko-arabska

W poniedziałek zachorowało się panu Sharmie. Zdarza się każdemu, ale nie każdemu zdarza się mieć dwa tygodnie pracy pod rządami furiata. Agili wpada do pokoju Filipino i władczym tonem (czyt. „drze japę”) prosi (czyt. rozkazuje) mu iść na zajęcia pana Sharmy. Pepito grzecznie tłumaczy, że ma inne obowiązki i nie może mu pomóc, chyba że on zmieni decyzję Wayna. To jeszcze bardziej podniosło tętno Libijczykowi. Nie mógł zdzierżyć, że jakiś pętak z Azji sugeruje mu jak ma wykonywać swoje obowiązki. Tony i ja staliśmy jak wryci. Pepito pozostał przy swoim zdaniu i poszedł ze mną na egzamin, a Libijczyk musiał przerwać swoją poranną lekturę listów z głupotkami.
Continue reading »

Kąśliwe uwagi

Przepraszam, że nie pisałem parę dni, ale kąsam już każdego kto nawinie mi się pod rękę. Nie radzę sobie z tym całym syfem. Nie umiem złapać należytego dystansu do życia tutaj. Gdy tylko wydaje mi się, że wszystko już gra, wychodzą takie kwiatki, że człowieka aż rzuca.

W niedzielę 1 lutego miałem mieć wizytację. Lista rzeczy, na które miano zwracać uwagę, była szalenie długa. Australijczycy pod tym względem są niesamowicie pedantyczni. Nie przewidzieli jednak, że metody tej nie da się bezpośrednio zaszczepić w kraju leniwców pospolitych. Należało ocenić ponad trzydzieści punktów w mojej pracy dydaktycznej. Mając do dyspozycji tylko 45 minut to trochę mało, szczególnie dla kogoś, kto nigdy tego nie robił. Ale to nie był chyba główny powód odłożenia hospitacji na bliżej nieokreślony termin. Wczesne godziny poranne nie służą mojemu szefowi, a także spacery dłuższe niż z biura do auta, dlatego też z wielkiej sprawy zrobiło się jeszcze większe nic.
Continue reading »