Dla mnie Święta się już skończyły, a dla Was nawet się jeszcze nie zaczęły. Po raz pierwszy w życiu nie miałbym problemu, by wstać na rezurekcję. Dziś jednak o tej porze to ja śmigałem do pracy.
Pogoda fatalna do życia. W Doha było sucho, ale z każdym kilometrem dalej od miasta wzrastała wilgotność powietrza. Tuż przed Al-Khor było widać, że godzinę wcześniej musiała przejść tędy ulewa. Kałuże na drogach, kałuże na klombach, a powietrze tak gęste, że nie ma czym oddychać. Nic dziwnego, że cała poranna grupa na moich zajęciach była wielce rozkojarzona. Co prawda nie musi być fatalna pogoda, by studenci nic nie robili, albo robili wszystko prócz nauki, ale dziś byli wyjątkowo upierdliwi. To włączali klimatyzację, to ją wyłączali i otwierali okna, to łazili po sali. Nie sposób było nad nimi zapanować. Jednak w jednym są naprawdę dobrzy – w przepowiadaniu pogody. Continue reading