Bez historii, ale za to ze zdjęciami

W pracy Wayne chciał się dowiedzieć, czy pomagam Pepito. Potwierdziłem, bo co innego mogłem rzec. Pytałem się Filipińczyka dwa razy czy potrzebuje pomocy. Skoro dwa razy odmówił, to ja się nie będę narzucał. Podobno będzie mnie potrzebował jutro. Jak będzie, to się okaże. Już raz mnie chciał do pomocy, ale gdzieś przepadł, więc nie zawracam sobie tym głowy. Wie gdzie siedzę, zna numer wewnętrzny, siedzi w pokoju z Tonym, więc możliwości kontaktu ze mną są bardzo duże 🙂
Continue reading »

Wychowawca

Wczoraj byłem przerażony poziomem języka angielskiego ludzi, których mam uczyć. Dzisiejsza grupa rozłożyła mnie na łopatki. O czytaniu nawet nie będę wspominał, bo tej umiejętności nie posiedli jeszcze. Boję się pomyśleć o pisaniu. Mówią na poziomie podstawowym, bardzo podstawowym. Gdybym musiał ocenić ich poziom, to plasowałbym się gdzieś między 2 a 3 w 9-stopniowej skali IELTS. Najlepszy z nich oscyluje o punkt wyżej. Jak w takim razie mam przeszkolić tych ludzi, gdy nie sposób do nich dotrzeć. Arabskiego nie znam, a poza tym nie wolno by mi było go używać na zajęciach. Firmy szkoleniowej ani pracodawców to nie obchodzi.

Ale ja coś wymyślę. Pierwszym krokiem będzie podział dużego sprawdzianu na kilka mniejszych. Zobaczymy jak im pójdzie.
Continue reading »

Senna biurokracja

Oczy mam na zapałki. Dziś do zrobienia miałem tylko papierkową robotę, więc poszło łatwo, a dzień szybko mi zleciał, ale zacznijmy od początku.

Tak jak obiecali, o 7:00 rano przyszli studenci, by podpisać protokół zaliczenia szkoleń, i prawie z głowy mam biurokratyczną robotę.

Prawie, bo jeszcze nie wiem, jak wypełnić protokół z egzaminu ustnego. W zasadzie nic specjalnego. Wystarczy odhaczyć parę “ptaszków”, złożyć podpis i oddać Agiliemu do sprawdzenia. Sęk w tym, że PanNibyKierownik lubi tylko op…nie ze swoich NibyObowiązków. I czasami mam wrażenie, że tylko to należy do jego NibyZadań, bo jak przychodzi do udzielenia porady, odpowiedzi na pytanie dotyczącej zwyczajów w tej firmie, wypełniania formularzy etc., to wykręca się NibyObowiązkami zleconymi przez Wayna. Wkrótce pewnie coś mnie trafi i zacznę go olewać w każdej sytuacji, bo już nie mogę znieść palanta.
Continue reading »

ATP Qatar Open – finał

Dziś nie popełniliśmy błędu i przyśliśmy trochę wcześniej. Niestety moje ulubione miejsce było zajęte. Ulubione, tzn. takie, które marzyło mi się zająć. Niestety szwedzka rodzina była szybsza. Ale i tak nie mam co narzekać. Miejsca było tyle ile w samolocie, czyli miałem drobne pole manewru. W czwartek niestety siedziałem ściśnięty jak sardynka w puszcze. Kto pozwolił na budowanie takiego stadionu to ja nie wiem. Powiecie, że wyrosłem ponad średnią krajową? Może i tak, ale Tony który jest niższy o głowę klął w żywy kamień. Nie dało się wysiedzieć dwu gemów pod rząd. Trzeba było co chwilę wstawać lub zmieniać pozycję, bo krążenia żadnego w nogach by potem nie było.

Ja się cieszę, że za niewielkie pieniądze, nawet jak na polskie warunki, mogłem obejrzeć czołówkę światową w akcji, ale granie przy pustych trybunach, to musi być demoralizujące, nawet jak szejkowie wykładają grubą forsę. Moim zdaniem turniej ten powinien być tylko pokazowym, a nie regularnym. Potwierdziła to też forma graczy. Wszyscy zagrali poniżej oczekiwań. Wygrał Murray, bo reszta grała świąteczny tenis. Cóż, może za rok będzie lepiej. Ciekawe tylko czy ja tego doczekam?

Continue reading »