Na pikniku dwa razy się mnie spytano, czemu nie mówię po arabsku, tylko po angielsku. Nowo przybyli biesiadnicy nie mogli uwierzyć, że pochodzę spoza krajów islamskich. Jedni obstawiali, że jestem Palestyńczykiem, drudzy że Egipcjaninem. Nie wiem jaki element mojej twarzy sugerował, że jestem Arabem. Czyżby trzydniowy zarost aż tak mnie odmieniał? Jeżeli faktycznie jedyną miarą mojej “arabskości” jest bujne owłosienie twarzy, to chyba co raz częściej będę brany za miejscowego niż za emigranta – ostatnio nie chce mi się golić codziennie 😀
Ludzie mają różne opinie nt. Arabów. Jedni ich lubią, drudzy nienawidzą, jeszcze inni wręcz się ich boją. Ale jedno trzeba im przyznać. Jeśli Arabowie wierzą w Allaha i słowa proroka Mahometa, to robią to z przekonaniem.
W czasie pikniku mieliśmy okazję trzykrotnie obserwować jak się modlą. Ani razu żaden z nich nie zakwestionował wspólnej modlitwy. Nikt nie oponował, gdy jeden z nich chciał być liderem. Wszyscy jak jeden mąż padali na kolana i na twarz, bo tak zrobił prowadzący modlitwę. Gdy rzekł, by się podnieść, robili to bez dyskusji. Tego brakuje nam, Polakom – jedności. Można mieć swoje zdanie, ale nikt nie będzie się wyśmiewał z Ciebie, że myślisz inaczej niż wszyscy. W Polsce sprawa wiary wygląda trochę komicznie (przynajmniej takie wrażenie można odnieść z przekazów medialnych). Jeśli chcesz się pomodlić, to robisz to w domowym zaciszu, by nikt nie szydził z Ciebie, żeś nawiedzony jak oddziały beretowe pewnego bardzo kontrowersyjnego ojczulka. Gdy trafisz w okolice działania wspomnianych oddziałów, jesteś napiętnowany i wyzywany od niedowiarków i bezbożników. W Katarze zdają się nie mieć tego problemu. Nikt nie robi z tego sensacji (może prócz turystów takich jak ja, którzy nie dowierzają własnym oczom i muszą z ukrycia zrobić zdjęcie), że w dowolnym miejscu padasz na twarz i się modlisz, a że miejsc modlitewnych jest mnóstwo, to i własny dywanik czasem nie jest potrzebny 🙂
A teraz ostatnia porcja zdjęć z pustyni.
PS.
Mutaz zażyczył sobie, by przywieźć mu paszport w sprawie XXX. Nie bardzo rozumiem, po co mu ten dokument, skoro od przyjazdu nic się nie zmieniło i wszelkie możliwe kopie już dawno porobił. Ministerstwo też ma swoje kopie w systemie, więc nie widzę powodu, dla którego miałbym dawać teraz Mutazowi mój paszport, zważywszy, że wg informacji zawartych na stronie Ministerstwa, zgoda na sprawę XXX jest ważna tylko przez tydzień. Moim zdaniem jest to najgłupszy przepis o jakim słyszałem. Paszport jednak zawiozłem do biura i teraz czuję się jak osoba pracująca w agencji bez możliwości opuszczenia kraju.
Piwka tylko brakuje na tym pikniku. A z tym podobieństwem? Cóż, w końcu Arabowie są podobno BIALI.
Na zdjęciach tego nie ma, ale piwko było, co prawda bezalkoholowe, ale było. Niestety nie cieszyło się wielką popularnością.
Gdy patrzy się na Palestyńczyków to być może tak. Moi studenci to potomkowie beduinów, więc ciężko u nich dostrzec jasną cerę 😉